Wiosna! Któż jej nie czuje, któż jej nie widzi :) Co prawda na astronomiczną wiosnę czekać musimy do 20 marca, a na kalendarzową dzień dłużej, ale aura robi swoje. Właściwie to już druga moja wiosna, jakoś tak wyjątkowo chce się wtedy broić. Człowiek ma siłę, ma ochotę i przede wszystkim ma jak. Bo ileż można broić w domu? Rozwalać książki, pranie, wciskać się w przeróżne kąty, w które żadne z rodziców nie da rady się wcisnąć, wyciągać najdziwniejsze skarby z zakamarków, przeszukiwać szafki i zwalać kosmetyki, zrzucać samochody ze schodów i czekać aż któryś z rodziców je przyniesie. Sami wiecie...
No niby to bawi, niby śmiesznie, ale czasem potrzeba odrobiny różnorodności. I wtedy z pomocą przychodzi dwór :)
No niby to bawi, niby śmiesznie, ale czasem potrzeba odrobiny różnorodności. I wtedy z pomocą przychodzi dwór :)
Ile tam przestrzeni! Jak tam można biegać! Szok i szał i szaleństwo! I jest trawa! Jest piasek! Są szyszki i liście! Samochody, autobusy, idealnie widać samoloty na niebie! Są też inne dzieciaki! No raj, ja Wam mówię. I jest też piłka! Mama mi kupiła, taką co się non stop do mnie szczerzy. Mieszka sobie pod moim wózkiem, w takim specjalnym koszyku i wyskakuje, jak tylko pojawia się kawałeczek łąki, placu zabaw, albo innego odpowiedniego miejsca. Lubimy się bardzo :) Zresztą kto by nie lubił takiej śmiejącej się piłeczki.
No i właśnie dla tego wszystkiego bardzo lubię wychodzić z rodzicami na spacerki. A powiedzieć Wam muszę, że jesteśmy mega szczęściarzami, bo w okolicy jest tyle urokliwych miejsc, że lepiej by być nie mogło. Ale jeśli Wy mieszkacie gdzieś dalej, to nic trudnego, bo wystarczy wsiąść do samochodu, albo autobusu, albo tramwaju i przyjechać w okolice Parku Oruńskiego (właściwie to rzut beretem od pętli tramwajowej) i wtedy można nabroić się do woli!
Tylko mama narzeka, że o tej porze roku, to nie wie jak mnie ubrać. Wasze mamy też tak mają? A ja nie rozumiem w czym problem, bo uważam, że najlepiej, to po prostu ubrać odpowiednio :) No ale efekt jest taki, że w wózku na wszelki wypadek jest zestaw zamienny. Na mnie albo kurtka, albo bezrękawnik, a w wózku to, czego akurat nie używamy (piłka nie ma nic przeciwko takiemu towarzystwu). No i powiem Wam, że na takie spacery, co to nigdy nie wiadomo najlepiej nałożyć ogrodniczki. Bo wtedy przynajmniej macie gwarancje, że podczas tego całego brykania nie będzie nigdzie podwiewało, bluza i koszulka się nie podniosą i plecy będą zabezpieczone :) No i tata, z całkowitym spokojem i bez obaw o Wasze ciepełko, będzie mógł Was wziąć na barana :) A tak , wiadomo, podróżuje się najlepiej!
No i wiadomo też, że mam dla Was fotki. Zobaczcie:
No i tak. Jak sami widzicie, z moich białych (kremowych) butów pozostało jedynie wspomnienie. Myślałem, że mama się nauczyła, jak poprzedniego lata kupiła mi białe lniane spodnie (serio!), ale najwidoczniej nie :) Cóż... mi pozostaje jedynie jej udowadniać, że dziecko i biały kolor nie chodzą w parze!
Ah, ah i oczywiście moja elektryzująca czapa, to dzieło Buby!
Macie takie piękne lasy parki i inne nieużytki, że zazdroszę Wam proto ze swojej dziury z jednym parkiem!....
OdpowiedzUsuń"nieużytki" umarłam :) :) :) Prawda, mamy piękną okolicę. Wybierzesz się do Gdańska, to chętnie Cię oprowadzę :) :) :) A nie ma już wymówek, bo na blogu ogłosiłaś całemu światu!
UsuńŚwietna ta piłka :) my w prawdzie mamy swoje podwórko a jakoś nie było okazji pograć w piłkę na dworze. Jeśli pogoda pozwoli, to dzisiaj to nadrobimy. Ja tez mam problem z odpowiednim ubraniem Julki do pogody.
OdpowiedzUsuńNaslonecznej.blogspot.com
oj dzisiaj u nas pada. Ale ostatnio to aż boję się pokazywać młodemu piłkę. Nie istnieje coś takiego jak "wracamy do domu". Jest tylko piłka i on :)
UsuńZazdroszcze Wam tego Gdańska! Pięknie tak i morze... Ahhh :)
OdpowiedzUsuńczekamy na odwiedziny zatem ! Pokażę Wam jak tu cudnie :) <3
Usuń