piątek, 13 marca 2015

fontanna, czyli jak zostać sprinterem

Cześć! Jestem, jestem :) Nie ma tak, że mnie nie ma. Po prostu tak bardzo pochłania mnie zabawa i cała ta eksploracja świata, że na blogowanie czasu nie starcza. Że nie wspomnę o tym, że zrobiło się ze mnie takie małe tornado i nadążyć za mną z aparatem graniczy z cudem. Mama mówi, że mam zadatki na trenera personalnego, bo nikt, tak jak ja, nie zmusza do biegania i ruchu :)

Tym bardziej więc jestem zaskoczony, że wzięła mnie ze sobą do centrum handlowego, gdzie właściwie można urządzić całkiem przyzwoite zawody w bieganiu na 1000 metrów. Jako urodzony organizator od razu zabrałem się do roboty. Nie ma co czekać, trzeba trenować!
A, że samo bieganie może być dla kogoś nudne, to proponuję dorzucić pływanie w fontannie. Słucham? Co mówisz mamo? Ten przerażony wyraz twarzy zupełnie mnie rozprasza i nie wiem co mi chcesz przekazać. Jak to nie? Dlaczego nie? Mamo, sama wkładasz mnie do takiej wody wieczorem! Czemu teraz nie mogę, a wtedy mogę? Chociaż ciut ciut, chociaż troszkę! Mamo! Mamooooooooooo! Postaw mnie na ziemię! Wracamy tam! Mamooooooooooooooooooooo!
Sam pójdę...









2 komentarze:

  1. Chyba każde dziecię kocha fontanny! Arek jak zobaczy w galerii albo na rynku to nie ma zmiłuj! Godzina siedzenia, obserwowania itp :) Kochany maluch :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tam nie mam nic przeciwko :P Tylko może niech cieplej będzie. Bo widzisz kochana, Gdańsk ma jeszcze fontanny na dworze... takie wielkie :) Takie na wyciągnięcie ręki :P :P :P

      Usuń